Grypa szaleje w Naprawie
0.00 Średnia ocena—0 Głosów
Jalu Kurek tworzył w okresie międzywojnia, kiedy zwrócono się w stronę reportażu, odchodzono od „kłamstwa fikcji”na rzecz absolutnego autentyzmu, ograniczano fabułę powieściową do faktów. Być może to dlatego „Grypa szaleje w Naprawie”nie ma fabuły opartej na jakiejś zwartej akcji, zmierzającej do określonego rozstrzygnięcia. Przypomina raczej mozaikę, zestaw drobnych obrazków z życia wiejskiego bardzo luźno ze sobą powiązanych. Przy czym jest to mozaika ociekająca krwią i potem umęczonych ludzi. Właściwie trudno tu znaleźć jednostkowego bohatera -chyba że uznać zań bohatera zbiorowego (tendencja również charakterystyczna dla okresu spomiędzy wojen) w postaci mieszkańców Naprawy i ościennego Jordanowa -autentycznych wiosek podhalańskich. Często bohaterowie pojawiają się i znikają (choć właściwie można by tu powiedzieć: umierają) w pojedynczych migawkach, krótkich, ale połączonych niezwykłym stopniem nasycenia okrucieństwem.
Na upartego można by wyznaczyć krąg bohaterów, wokół których kręcą się powieściowe zdarzenia. Jest zatem miejscowa rodzina Panków z służącą Maryną, są nauczyciele z miasta -Hanka Nagórska i Andrzej Głaz, jest muzyk Zygmunt Szczepaniak, Zeńka Molicka, doświadczona przez życie kasjerka lokalnego kina, wreszcie exadwokat Michał Korabiowski dożywający swoich dni na emeryturze.
Znajdziemy tutaj kult faktu, kult drobnych elementów codzienności. To rzeczywistość nakreślona wyraziście i dosadnie -z ciułaniem grosza do grosza, z niedzielną mszą świętą, parobkami spółkującymi z służącymi w krzakach, słabym utargiem, wyprawami do kina na projekcję filmów ze zdartych taśm, przechowywaniem osolonej wody z ziemniaków, kastrowanymi baranami, okrutnym samosądem wynikającym ze specyficznej wiejskiej moralności